Z wizytą u William Grant & Sons
Dufftown, Szkocja, wrześnień 2013.
We wrześniu miałem przyjemność uczestniczyć w organizowanym przez Grant’s wyjeździe do Dufftown w Szkocji. Dziś relacja z wizyty.
Po dotarciu na miejsce zakwaterowani zostaliśmy nieopodal Dufftown w Craigellachie Hotel. Bardzo urokliwe miejsce utrzymane w klasycznym szkockim stylu.
Istotnym składnikiem wszystkich odmian blended whisky Grant’s jest Glenfiddich, zatem zwiedzenie tej destylarni było nieodzowne. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że większą część Dufftown stanowią włości William Grant & Sons z Glenfiddichiem na czele. Destylarnia z daleka nawołuje swoimi pagodami.
Zwiedzanie destylarni rozpoczęło się filmem obrazującym historię powstania firmy i przywołującym zwrotne momenty jej w rozwoju. Następnie szczegółowo zaznajomiliśmy się z procesem produkcji na wszystkich etapach.
Przyjrzałem się też bliżej słynnym Solera Vat, w którym ostatnich szlfiów dostaje np. Glenfiddich 15 years old. Solera Vat to duża drewniana beczka, a może raczej zbiornik (z uwagi na wielkość). Zawsze jest wypełniony co najmniej w 1/3, tak aby zachować stałą charakterystykę produktu przy żenieniu whisky (marring – mieszanie większej ilości single malta przed zabutelkowaniem). Proces wpływa między innymi na zwiększenie kompleksowości i wzbogacenie whisky. Ostatnio w destylarni dostawiono kilka nowych takich beczek, co wskazuje że produkcja stale zwiększa się. Cóż Glenfiddicha można znaleźć prawie w każdym zakątku świata, a zapotrzebowanie stale rośnie. Niestety nie mam zdjęcia Solera Vat.
Wiliam Grant & Sons jest jedną z niewielu firm, która posiada swój własny zakład bednarski. Położony jest kilka minut drogi od Glenfiddicha, obok należącej do tego samego koncernu destylarni Balvenie.
Nie obyło się bez degustacji różnych wersji Grant’s, którą przeprowadził Global Brand Ambasador Grant’s Ludovic Ducrocq i Brand Ambasador Mateusz Zabiegaj. Moim nozdrzom i podniebieniu najbardziej odpowiadały 12 i 25 years old. Warte wspomnienia są także wersje finishowane w beczkach po sherry i piwie. Dawały zdecydowanie bogatsze wrażenia degustacyjne. Nigdy też wcześniej nie smakowałem whisky leżakującej w beczkach po piwie.
Po południu można było jeszcze bardziej wczuć się w szkockie klimaty i wychylić szklaneczkę w The Quaich Bar – whisky barze znajdującym się w The Craigellachie Hotel. Bar oferuje dużą i zróżnicowaną gamę single maltów.
Pomimo napiętego grafiku nie zabrakło czasu na pogłębione dyskusje o whisky z Master Blenderem Brianem Kinsmanem.
Również podczas kolacji panowała przyjemna atmosfera.
W nocy przyszedł czas na spacer do Craigellachie Bridge nad rzeką Spey. Piękne miejsce.
W kolejnym wpisie opiszę zajęcia w Grant’s Blending Room.
Punktacja opiera się na moich wrażeniach i odczuciach, stąd jej charakter jest oczywiście subiektywny.
Jeśli chcesz się ze mną skontaktować, uzyskać konkretną informację lub po prostu się przywitać, nie krępuj się wysłać wiadomości na adres blog@lukloveswhisky.pl.
8 komentarzy
Grzegorz Nowicki
5 grudnia 2013 / 20:13
Na pewno nie jest to moja ulubiona whisky ale hala z alembikami jest jedną z piękniejszych jakie widziałem. Bardzo ładne zdjęcia.
LukLovesWhisky
8 grudnia 2013 / 20:27
Rzeczywiście robi wrażenie. Ciekawa jest też różnorodność zastosowanych alembików.
Rafał
24 stycznia 2014 / 14:07
Świetny fotoreportaż oddający klimat miejsc. Rewelacja. Pozdrawiam.
Komtur
12 lipca 2014 / 13:48
Fajne fotki i ciekawy reportaż. Ciekawe tylko jak udało Ci się załatwić taki wyjazd 🙂
LukLovesWhisky
27 lipca 2014 / 19:34
Dziękuję. Na ten wyjazd zostałem zaproszony. Pozdrowienia.
tomek michalski
23 grudnia 2014 / 08:50
Speyside cooperage nie należy do grantsa…. Oni zaopatrują wszystkie okoliczne destylarnie i koncerny.
LukLovesWhisky
23 grudnia 2014 / 13:06
Cześć. W tym tekście nie pisałem o znajdującym się w pobliżu Speyside Cooperage, który tak jak zauważyłeś nie należy do Grantsów. Wspomniałem o zakładzie bednarskim, który jest obok Balvenie, a ten z kolei jest własnością William Grant & Sons. Pozdrowienia.
Tomi
18 lipca 2016 / 21:29
Dzięki za reportaż, chciałem się dowiedzieć czegoś o rodzinnym biznesie Grantsów i zaspokoiłeś moją ciekawość. Szkoda, że nie ma więcej informacji, jak oni sami żyją i jak wyglądają.